piątek, 9 listopada 2012

"Danielle ja..."

Właśnie wróciłem do hotelu. Po oczyszczającej rozmowie, spędziłem u niej noc. Byliśmy sami. Michael nie wrócił na noc do domu, bo musiał jechać do Jersey. 
Oczywiście do niczego nie doszło. Tak dla jasności, tylko rozmawialiśmy. To było nam potrzebne, bo dzięki temu niemal wróciliśmy do relacji z przed zerwania. No właśnie, niemal. Znów panowała między nami miła, przyjacielska atmosfera, jednak wciąż wyczuwałem dystans z jakim traktowała mnie Jesse. Westchnąłem i przetarłem twarz dłonią. Byłem trochę zmęczony, ale nie na tyle żeby paść trupem.
Wjeżdżałem windą na piętro gdzie znajdował się nasz apartament. Niektóre sprawy trzeba załatwiać od razu, pomyślałem. Gdy tylko wszedłem do pokoju, zauważyłem chłopaków, Danielle i Eleanor siedzących w salonie, jakby na coś czekali. Spojrzałem na zegar ścienny. Było już po 9 rano.
- Cześć. - powiedziałem.
Na dźwięk mojego głosu, jak jeden mąż, zerwali się z kanapy i podbiegli do mnie. Jeden mówił przez drugiego. Jedynie Niall stał oparty o ścianę. Spojrzałem na niego pytająco. Chciałem go spytać czy powiedział im gdzie byłem. On tylko pokręcił głową. 
- Gdzie ty byłeś, Liam. Martwiliśmy się o ciebie. - powiedział zatroskana Danielle.
Jak zareaguje, kiedy  powiem jej o moim synu? Zastanawiałem się w duchu. Kiedy powiedziałem to Niallowi, ten przyjął to ze spokojem, ale jak przyjmą to inni? Nie mam pojęcia. Nie zważając na pytania innych, podszedłem do Dan.
- Możemy pogadać? - spytałem dziwnie opanowany, chociaż żołądek skręcał mi się z nerwów.
- Pewnie. - odparła i zaprowadziła do sypialni.
Usiadłem na łóżku i zastanawiałem się jak jej to wszystko powiedzieć. Teraz rozumiałem, jak musiała się czuć Jesse, kiedy miała mi powiedzieć prawdę.
- To o czym chciałeś ze mną porozmawiać? - spytała delikatnie się uśmiechając.
Oparłem łokcie na kolanach i zakryłem twarz dłońmi. 
- Nie wiem jak ci to powiedzieć. Danielle ja... będę ojcem.
Ta zaśmiała się.
- Przecież ja nie jestem w ciąży i ty... - zamilkła, a jej wyraz twarzy zmieniał się jak w kalejdoskopie. - Kto? - spytała po prostu.
- Jesse.
- Jak mogłeś mnie zdradzić! - krzyknęła. - I to z nią. - powiedziała oburzona.
- Dan, ja cię nie zdradziłem. Kiedy się rozstaliśmy, ona już była w ciąży. Ani ona, ani ja, nie wiedzieliśmy wtedy tego. Sam dowiedziałem się o tym wczoraj.
- To znaczy, że ona jest w... - wyglądała na zrezygnowaną.
- W 5 miesiącu ciąży. - odparłem.
- Ale to oznacza, że urodzi w grudniu.
Skinąłem tylko głową.
- I jak ty to sobie wyobrażasz? Że będziemy żyć jak wcześniej, tyle że z twoją byłą, która urodzi ci dziecko? To chore! - wykrzynęła i ze łzami w oczach wybiegła z pokoju.
Westchnąłem. To nie tak miała wyglądać ta rozmowa. Położyłem się na łóżku i zapatrzyłem w sufit..
- I co ja mam teraz zrobić? - mruknąłem.
- Też bym się nad tym zastanawiał. - usłyszałem od strony drzwi głos.
- Niall! - zerwałem się z łóżka. - Jak dużo oni usłyszeli?
- Niewiele. Tylko podniesione głosy, a z zapłakanej Danielle wnioskują, że z nią zerwałeś.
- Nie wiem, czy to akurat nie mija się z prawdą. - powiedziałem znów się kładąc na łóżku. 
- Nie powinna aż tak się wściekać, skoro sam nic nie wiedziałeś o ciąży. Fakt faktem, trochę w tym jest twojej winy, bo do tanga trzeba dwojga, ale no bez przesady. Chociaż, z drugiej strony to też dla niej szok. Nie wiem, co ci doradzić, Liam, bo nigdy nie byłem w takiej sytuacji, ale jak coś to możesz na mnie liczyć. Zawsze. 
Spojrzałem na Nialla. Miał jakiś taki nieobecny wyraz twarzy, jakby sam się nad czymś zastanawiał. Miałem już się go o to spytać, gdy do pokoju wpadł Zayn, a za nim reszta.
- Możesz nam powiedzieć, o co tu chodzi? - spytał Zayn.
Westchnąłem. Nie miałem już na nic siły.
- Ja i Jesse będziemy mieli syna. - zamknąłem oczy słysząc jak gwałtownie nabierają powietrze. - Powiedziałem o tym Danielle, a ta się na mnie wściekła i teraz uciekła.
- Zdradziłeś ją? - spytała zszokowana Eleanor. 
Super, wszyscy od razu zakładają, że ją zdradziłem. Jak miło.
- Nie! Jesse była w ciąży zanim się rozstaliśmy. Obecnie jest w 5 miesiącu ciąży. 
- Ale jak? - spytał Harry. - Przecież wy rozstaliście się 2 miesiące temu. Ona musiała wcześniej wiedzieć. 
- Nie wiem! Przestańcie mi włazić na głowę! Sam się dopiero wczoraj o tym dowiedziałem. Cholera! - wrzasnąłem. - Wy widzicie w tym tylko problem. Ja to postrzegam inaczej. Mimo wszystko, cieszę się, że będę ojcem. - wstałem z łóżka i podszedłem do walizki. - Spróbujcie się postawić na miejscu moim czy Jesse, wcale nie jest nam łatwo. - zdjąłem koszulkę i nałożyłem drugą. - Cześć. - powiedziałem i wyszedłem z pokoju.
- Dokąd idziesz? - krzyknął za mną Lou.
- Nie wiem. - mruknąłem. 

5 komentarzy: