sobota, 20 października 2012

Rozpacz, wyznania i gorzkie łzy.

Szłam jedną z londyńskich ulic i nie mogłam uwierzyć, że tu jestem. Miałam ochotę krzyczeć z radości - dostałam się do wymarzonej szkoły. Tak się cieszyłam, że ani się obejrzałam, wpadłam na kogoś. Można by powiedzieć, że nic się nie stało, ale niestety straciłam równowagę i zaraz wylądowałam na tyłku. Zauważyłam wyciągniętą dłoń. Z braku laku, złapałam ją i wstałam. Wtedy zauważyłam właściciela owej dłoni.
- Przepraszam. - powiedziałam. - Nie zauważyłam cię.
- Nic się nie stało, a tobie nic nie jest?
- Nie, zdaje mi się, że wszystko w porządku. - uśmiechnęłam się szeroko. - Jestem Jesse.
- Liam, miło cię poznać.
- Wzajemnie. 
- Dałabyś się zaprosić na kawę? - spytał z nadzieją w oczach.
- Jeśli się jeszcze spotkamy to chętnie. - wyminęłam go i znów szłam przed siebie.
- Jesse! - usłyszałam za sobą jego krzyk.
Przystanęłam i odwróciłam się do niego.
- Wierzysz w przeznaczenie? - zawołałam, a on uśmiechnął się zawadiacko i wzruszył ramionami. - Jeśli tak ma być, to się spotkamy. - pomachałam mu i chichocząc pod nosem zmierzałam do mojego mieszkania.
Leżałam na łóżku i przytulałam do siebie poduszkę wilgotną od moich łez.
- Boże. - szepnęłam. - Dlaczego ja muszę to wszystko pamiętać. - jęknęłam i wtuliłam twarz w poduszkę.
Siedziałam w Milk Shake City, piłam czekoladowego shake'a i czytałam "Meltdown" Bena Eltona. Ktoś dosiadł się do mojego stolika. Wyjrzałam znad książki. 
- Cześć. - powiedziałam i mimowolnie się uśmiechnęłam. - Czy mu się znamy?
- Nie wiem, nie wiem, może. - odparł nieznajomy.
Zaśmiałam się.
- Przeznaczenie robi swoje, co? 
- Intuicja też. Coś mi kazało tu przyjść.
- Gratulacje dla tego "czegoś", siedzę tu zawsze w porze przerwy na lunch.
- Chodzisz tu gdzieś niedaleko do szkoły? - spytał z zainteresowaniem.
- Owszem, po drugiej stronie jest liceum, do którego chodzę.
- Jaki kierunek?
- Florysta, a ty co robisz?
- Teraz? Mam przerwę w próbach, więc postanowiłem się przewietrzyć.
- Co ćwiczysz? 
- Śpiewanie.
- Fajnie, a dobry w tym jesteś?
- Myślę, że tak.
- Robisz coś w tym kierunku?
Skinął głową.
- Zgłosiłem się do X Factora. 
- O i jak ci poszło?
- Nie spodziewałem się tego, ale poszło mi całkiem nieźle. Zajęliśmy trzecie miejsce.
- My czyli...
- Boysband, w którym śpiewam.
- Boysband mówisz? Ciekawie. - uśmiechnęłam się delikatnie. - A jak się nazywacie?
- One Direction. - odparł z dumą.
Spojrzałam na zegar na ścianie.
- Może kiedyś was posłucham. - powiedziałam wstając. - Ale teraz muszę się spieszyć, bo zaraz dzwonek na lekcje. 
- Spotkamy się jeszcze?
- Domyśl się.
Zawładnęły mną od dawna hamowane emocje. Miałam ochotę krzyczeć, rzucać czym popadnie. Od dawna nie było mi tak źle.
Leżeliśmy na łące i patrzyliśmy na obłoki na niebie.
- Jak myślisz, jak długo potrwa nasza sielanka? - spytałam Liama.
- Pewnie już dawno się zorientowali, że zwialiśmy z przyjęcia.
- Może jednak nie. Było tam strasznie dużo ludzi.
Zaśmiał się.
- Chyba nie znasz mojej mamy. - przytulił mnie. - Spodobałaś się jej.
Zamknęłam oczy delektując się słońcem.
- Czy ja wiem? Więcej zainteresowania wzbudził Niall zjadający pół tuzina ciastek na raz.
- Racja, ale jednak obstaję przy swoim.
- Jak sobie życzysz.
- Kocham cię i zawsze pamiętaj o tym.
- Ja ciebie też.
Kolejne łzy spływały po mojej twarzy.
- Dlaczego ja byłam taka głupia? - szepnęłam.
Siedziałam wtulona w Liama i przyglądałam się naszym splecionym dłoniom.
- Uwierzyłabyś, że to już dwa lata?
- Już? A myślałam, że to dopiero z miesiąc albo dwa.
- Taa, jasne. - posadził mnie sobie na kolanach i spojrzał głęboko w oczy. - Wiesz ja...
W końcu wyrwałam się z tego amoku. Szybko wstałam z łóżka i poszłam się przebrać. Nie mogłam tu zostać ani chwili dłużej. Ubrałam się w to <klik>, wzięłam klucze do mieszkania, zamknęłam je i zmierzałam w dobrze znanym mi kierunku.
Po chwili byłam na zapleczu kwiaciarni i wypłakiwałam sobie oczy na ramieniu Margaret.
- Jesse, spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Po prostu powiedz mu prawdę. - głaskała mnie delikatnie po plecach.
- Nic nie będzie dobrze. Ja nie mogę mu powiedzieć prawdy. On... nie zrozumie mnie. Poza tym ma dziewczynę, z którą jest szczęśliwy. Ja i Taylor nie jesteśmy mu do niczego potrzebni.
- Jednak nadal uważam, że powinien wiedzieć. Doskonale wiesz, że prędzej czy później zorientuje się. Co powiesz Taylorowi jak już podrośnie i zapyta cię, gdzie jest jego tata? Na niewiele się zda motanie, bo i tak prawda wyjdzie na jaw i lepiej żeby dowiedział się tego od ciebie, a nie od kogoś innego, bo nie wiadomo jak to się może później skończyć.
- Może masz rację. - szepnęłam. - Ale boję się mu powiedzieć tak po prostu o wszystkim.
- Nie masz się czego obawiać, bo jeśli tak bardzo cię kochał jak mówił, to cię zrozumie.

Stałem na balkonie i podziwiałem panoramę Nowego Jorku. Nadal byłem oszołomiony tym co się dowiedziałem. Myśli kotłowały się w mojej głowie. Tyle było pytań bez odpowiedzi...
- Co się dzieje, stary? - usłyszałem za sobą głos Nialla.
Odwróciłem się do niego. Właśnie zamykał drzwi balkonowe. Westchnąłem i znów oparłem się o barierkę.
- Wszystko. Nic. Sam już nie wiem i też chciałbym to wiedzieć.
- Mógłbyś nieco rozwinąć temat? - także oparł się o barierkę.
Nie patrząc na niego, opowiedziałem mu wszystko co się dowiedziałem. Ten spokojnie mnie wysłuchał i długo milczał.
- Skąd masz pewność, że to twoje dziecko, skora ona temu zaprzecza? Nie to  żebym ją posądzał, że cie zdradzała, bo znam ją trochę i nie sądzę żeby była do tego zdolna, ale... - urwał nie wiedząc co powiedzieć.
- Rozumiem cię. Po prostu to co mi powiedziała nie zgadza się czasowo. W Stanach byliśmy w czerwcu, a w ciążę musiała zajść pod koniec kwietnia.
- To pogadaj z Michaelem.
- Jako dobry przyjaciel Jesse, nie powie mi prawdy. Będzie ją chronił za wszelką cenę, nawet jeśli miałby oberwać ode mnie to się nie przyzna.
- Skąd ja to znam. - mruknął Niall, ale nie byłem pewny czy dobrze usłyszałem.
- Co?
- Nic. Po prostu spróbuj porozmawiać z Michaelem.  Warto spróbować.

Powiedzieć? Nie powiedzieć?
Chodziłam po salonie i zastanawiałam się co mam zrobić. Czułam się jak tygrys w klatce. Wiedziałam, że dzisiaj na pewno mu nie powiem, bo ma urodziny i na pewno teraz bawi się z resztą.
Nie, to nie może czekać, bo zwariuje. Wzięłam telefon.

"Jeśli masz czas, przyjdź do mieszkania Michaela. Musimy pogadać."

Zakręciło mi się w głowie. Szybko usiadłam na podłodze, zamknęłam oczy i oparłam się o ścianę. W moim położeniu stres to nic dobrego.
Nie wiem jak długo tak siedziałam. Półgodziny, godzinę, a może tylko pięć minut? W końcu usłyszałam pukanie do drzwi. Nie miałam siły wstać ani się odezwać. Drzwi się otworzyły.
- Jesse? Jesteś tu? - zawołał Liam.
Zaraz potem zauważył  mnie na wpół leżącą na podłodze. Podszedł do mnie i przyklęknął.
- Boże, co ci się stało? - spytał przerażony.
Taa, musiałam wyglądać tragicznie... albo komicznie. Chociaż w tej chwili było mi wszystko jedno.
- Nic mi nie jest. Trochę kręciło mi się w głowie. To wszystko. Przepraszam, jeśli musiałeś zmienić swoje plany, ale... po prostu muszę z tobą szczerze porozmawiać.
Usiadł obok mnie i oparł się o ścianę.
- Nic się nie stało. Urodziny i tak świętowałem kilka dni temu, także dziś nie miałem żadnych szczególnych planów.
- Wiedzą, że tu jesteś?
- Wie tylko Niall. To o czym chciałaś rozmawiać?
- O wszystkim. Ja... nie powiedziałam ci całej prawdy.
- Więc słucham. - odparł.
Westchnęłam.
- Od czego by tu zacząć?
- Najlepiej od początku. - uśmiechnął się do mnie delikatnie, a ja też się do niego uśmiechnęłam.
- Nigdy cię nie zdradziłam. Powiedziałam to, bo... spanikowałam.
- Dlaczego?
- Co?
- Dlaczego?
- Co dlaczego?
- Dlaczego mnie zostawiłaś?
- Czy ja wiem? To był chyba impuls. Gdy zgodziłam się z tobą chodzić, wiedziałam w co się pakuje, ale... potem to mnie przerosło. Sława wywołuje presję, z którą nie byłam w stanie sobie poradzić. Gdy wyjeżdżałam, nie wiedziałam, że jestem w ciąży.
- Jeśli byś wiedziała, to i tak byś wyjechała. - zerknął na mnie, potem zapatrzył się w odległy punkt. - Tylko, że wybrałaś sobie zły moment. Ja cię wtedy potrzebowałem. Bardzo. - zaśmiał się gorzko. - A najśmieszniejsze jest w tym to, że ja planowałem ci się oświadczyć. Na Boże Narodzenie.
- Przykro mi. - szepnęłam ze łzami w oczach.
- Och, teraz ci przykro. - przemawiała przez niego gorycz. - Cóż, trochę na to za późno.
- Od samego początku żałowałam, że to zrobiłam, ale uważałam, że tak będzie lepiej.
- Ale może ja miałem inne zdanie na ten temat.
- Musimy to teraz roztrząsać? - spytałam nikłym szeptem. - Nie jesteśmy w stanie zmienić przeszłości.
- Wiem. - wziął głęboki wdech. - Więc... to moje dziecko?
- Tak, ale niczego od ciebie nie oczekuję. Masz swoje życie, dziewczynę, świetlaną przyszłość przed sobą. Nie chcę twoich pieniędzy ani nic z tych rzeczy. Ja od ciebie niczego nie potrzebuję, ale chciałabym cię prosić... - z trudem hamowałam łzy. - żebyś uczestniczył w życiu naszego syna. By miał tak szczęśliwe dzieciństwo jak ja miałam.
Liam przez dłuższy czas milczał.
- Zgoda.

Niby już wcześniej domyśliłem się prawdy, ale usłyszeć to od niej... to mimowolny szok. Wiedziałem, że to będzie ciężka próba. Dla mnie szczególnie. Będę musiał wybrać między dwiema kobietami, które kocham.
Sam już nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Jak zareaguje Danielle na to, że niedługo będę ojcem? Widziałem, po tym spotkaniu w parku, że jakoś specjalnie nie przepada za Jesse. Jak zareaguje Jesse, gdy będę chciał do niej wrócić? Jest bardzo duża możliwość, że pomyśli, ze robię to że względu na dziecko.
Objąłem kolana ramionami i oparłem na nich głowę.
Boże, kiedy moje życie się tak skomplikowało?

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Dziękuję. xx
      Tylko szkoda, że tak mało osób czyta to opowiadanie. :(

      Usuń
  2. koochana, ale ja czytam! najlepsze jest <3

    OdpowiedzUsuń
  3. buba :( nie ma komentarzy innych, a ja tak chcę kolejny rozdział :<

    OdpowiedzUsuń